Przejście w Tatrach

Góry: 
Tatry Wysokie
Dolina: 
Staroleśna
Miejsce: 
Żółty Szczyt, Mała Pośrednia Grań, Pośrednia Grań
Nazwa drogi: 
„Stanisławski-Birkenmajer”
Wycena: 
V+
Czas: 
3h+1h
Data: 
2025-07-23
Uwagi: 
Masyw Pośredniej Grani. W tatrzańskiej nomenklaturze to bardzo specyficzne miejsce. Bo w końcu jak wierzchołek może być granią? Słowacy to lepiej rozwiązali, bo u nich Pośrednia Grań to nasza Zimnowodzka Grań, a sam szczyt to Pośredni Grot (w polskim tłumaczeniu). No ale jest, jak jest. Formalnie rzecz biorąc masyw rozpościera się od Pośredniej Przełęczy po Ciemniasty Przechód. Patrząc jednak z dystansu, spokojnie można by go rozszerzyć. Bo niby czemu Żółty Szczyt nie mógłbym należeć do masywu Pośredniej Grani, tak jak choćby Śnieżny Szczyt należy do masywu Lodowego Szczytu? To oczywiście czyste teoretyzowanie. Z historycznego punktu widzenia z wielkich taterników lat 30 XX wieku samą Pośrednią Granią bardziej interesował się Birkenmajer (droga pn.-wsch. ścianą na główny wierzchołek, droga pd.-zach. ścianą na Małą Pośrednią Grań). Stanisławski natomiast odnalazł swoją przestrzeń w niezwykle urwistej zachodniej ścianie Żółtego Szczytu. Gdy dekadę temu podczas pewnej łańcuchówki (www.tatry.przejscia.pl/pl/node/2052) przeszedłem drogę Birkenmajera na Małej Pośredniej Grani po raz pierwszy pomyślałem, że połączenie jej z uprzednim przejściem Stanisławskiego na Żółtym Szczycie byłoby bardzo logiczne. Lata leciały, a ja pod zachodnią Żółtego Szczytu nie docierałem (w sumie to raz byłem, ale deszcz i zimno mnie przepędziły). O drodze Stanisławskiego (WHP2542) krążyły różne opinie. Że poważna, że trudna w przebiegu, że wbrew WHP wcale nie lita, a raczej krucha. Byłem tym nieco zdziwiony, ale najbardziej chyba faktem, że nigdy nie stała się ona popularna, choć sam Stanisławski umieścił ją wśród 13 dróg "skrajnie trudnych" w ramach Listy Stanisławskiego proponującej wprowadzenie nowego stopnia trudności. Oczywiście inicjatywa upadła i Tatry na ponowne wprowadzenie stopnia VI czekały kolejne 20 lat, jednak sam fakt, że autor drogi tak wysoko ją cenił i twierdził, że "jest trudniejsza od Zamarłej" (co miało dotyczyć wszystkich 13 dróg) jest dla mnie znaczącą sprawą, co w zestawieniu z wyceną V- na kartach WHP i zupełnym brakiem popularności drogi wywołuje we mnie od lat naprawdę wielkie zdziwienie. Tę historyczną zagwozdkę nie jest łatwo rozwiązać. Wracając jednak do współczesności. Istnieje w Tatrach tylko jedna droga autorstwa Birkenmajera i Stanisławskiego, a jest nią wschodni żleb Przełęczy pod Rysami. Z premedytacją niniejsze przejście określiłem mianem Stanisławski-Birkenmajer (czyli nazwiska w kolejności niealfabetycznej). To trochę gra słów określająca nad wyraz logiczną łańcuchówkę łączącą drogi starych mistrzów na ścianach Żółtego Szczytu i Małej Pośredniej Grani, a kończącą się na wierzchołku Pośredniej Grani. Łańcuchówkę tę (dodając jeszcze badania północnej grani Żółtego Szczytu) przeszedł (być może jako pierwszy, a zapewne pierwszy bez asekuracji) Piotr Sienkiewicz kilka tygodni temu (pewnie pojawi się wpis na jej temat za jakiś czas). Mi w zasadzie bardziej zależało w końcu na przejściu Stanisławskiego, ale dołożenie do tego Birkenmajera na Małej Pośredniej było tak logiczne, że nie mogłem się oprzeć, więc zrobiłem drugie tegoroczne przejście tej łańcuchówki w tym samym stylu co Piotr. Sama droga Stanisławskiego zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Wbrew obiegowym opiniom jest bardzo lita, a kruszyzna występuje lokalnie głównie na półkach. Jest też bardzo eksponowana, gdyż ściana składa się z trzech części: bardzo stromego dołu, umiarkowanie stromego środka i bardzo stromej kopuły szczytowej. Przy wielu przejściach problemem mogła być orientacja. Przede wszystkim dlatego, że fragment oryginalnej drogi w nieznanym momencie czasu, po prostu przestał istnieć (końcówka wariantu C oraz początek wariantu D). Usilne próby odnalezienia nieistniejącego świata mógły mieć efekty uboczne w postaci wyższych trudności i/lub dużo gorszej jakości skały. Opis oryginalny nie jest zły, choć ma kilka błędów oraz kilka zadziwiających wycen. Najbardziej zadziwia ścianka w lewo na początku wariantu B, która oryginalnie została wyceniona na IV, a jest... bardzo mocną V, którą ja odczułem jako V+ (dość nieoczywista sekwencja i wcale niełatwo). Skąd tak duża różnica ocen na przestrzeni 100 lat? Trudno stwierdzić, gdyż obrywu tam raczej nie było żadnego. Może po prostu były jakieś dodatkowe chwyty, które się oberwały. Tak czy siak ta IV ścianka jest współcześnie najtrudniejszym miejscem drogi. Nieistniejący w terenie wcześniej wspomniany fragment przechodzi się sprytnym narzucającym się dość dużym łukiem od lewej strony (pod koniec haki, czyli tak chodzi się już pewnie od dość dawna). Po powrocie na oryginalną drogę mamy nad sobą kominek wyceniony na V-. który jest raczej typową V. W kopule szczytowej też się trzeba nieco nagłowić (bo choćby wielkie zacięcia są dwa a opis mówi tylko o jednym), ale ogólnie wszystko się ostatecznie zgadza. Końcową zagadkę stanowią ostatnie metry drogi. W oryginalnym opisie jest błąd (typu lewo-prawo), który bardzo utrudnia odnalezienie końcowej rysy. Byłem w połowie jej wysokości, ale mnie nie przekonała (bardzo omszała i niepewna), więc zszedłem i dokończyłem drogę (od wejścia w ścianę 3h) alternatywnym powstałym w 1960 roku wariantem K. Zgodnie z informacjami od Piotra rysa jest IV a nie III, a do tego jest po prostu paskudna. Podsumowując, w mojej subiektywnej opinii to jedna z najlepszych dróg Stanisławskiego w karierze. Utrzymuje trudności przez całą ścianę. Jest w zasadniczej większości lita, a jedynie ostatnia rysa w kopule szczytowej zupełnie nie nawiązuje do jakości wcześniejszej drogi (stąd też, jeśli ktoś nie chce zbytnio ryzykować, to warto dokończyć wariantem po prawej). Po dotarciu na szczyt zszedłem zboczem do żlebu Pośredniej Przełęczy i nim krótko do początku drogi Birkenmajera (WHP2554). Znałem ją dobrze z wcześniejszego przejścia, więc tu obyło się bez niespodzianek. Jest oczywiście łatwiejsza i krótsza od drogi Stanisławskiego, ale również trzyma trudności, klasę i prowadzi miejscami bardzo eksponowanym terenem. Najładniejsze jest dość długie IV zacięcie, a najbardziej zaskakujący (jeśli ktoś nie był tam wcześniej) niezwykle powietrzny trawers w prawo w kierunku Środkowego Filara. W oryginale czytamy: "trawers poziomo w prawo 4m bardzo skąpymi listwami na pionowej, pozornie niemożliwej do przejścia ściance (III)". Pozorna niemożliwość jest kwintesencją tego miejsca. Przechodziłem ten trawers dwa razy. Nigdy z liną. Powiem tak. Być może jest to najbardziej powietrzny i czujny (w początkowej fazie) trawers jaki znam w takich niskich trudnościach. Uczciwie wypadało by mu raczej dać dziś IV, ale dla kursanta z Hali Gąsienicowej i tak mogłaby to być psychiczna rzeźnia. W każdym bądź razie ten trawers to ikoniczne miejsce, przynajmniej w mojej opinii. Po dotarciu na Małą Pośrednią Grań (1h), dalej już łatwo granią przez uskok Pośredniej Grani na jej wierzchołek, kończąc w ten sposób łańcuchówkę.
Kto: 
Greg