Przejście w Tatrach
Mountains:
Tatry Wysokie
Dolina:
Ciężka
Miejsce:
Galeria Gankowa
Name of the route:
Studnička
Scale:
VI
Time:
9h30min
Date:
2025-08-15
Comments:
Historia powstania drogi Studnički oficjalnie rozpoczęła się w 1958 roku, choć pierwsze bliżej nieznane próby odnalezienia przejścia przez tę połać ściany realizował Puškáš już w 1946 roku (być może to właśnie jego hak znaleziony został w ścianie w 1960 roku). Wówczas we właściwej ścianie (rozumianej od Klasycznej po Filar Puškáša) istniało już sześć dróg: Klasyczna (1911), Stanisławski (1931), Orłowski (1939), Łapiński-Paszucha (1944), Puškáš (1948) oraz Kuchař (1954). Z tej listy Zdeněk Studnička wraz Jaroslavem Beranem zdecydowali się przejść dwie najbardziej środkowe drogi, czyli Orłowskiego i Łapińskiego-Paszuchy. To właśnie po tych dwóch przejściach przyszło im do głowy, że poprowadzenie nowej drogi pomiędzy tamtymi wydaje się całkiem realne. Beranowi nie było jednak dane tego zweryfikować, gdyż zginął rok później wraz z Pavelem Novákiem w trakcie wspinaczki północną ścianą Wielkiego Jaworowego Szczytu. Rok po tragedii na Galerię wrócił 25-letni wówczas już doświadczony Studnička tym razem w towarzystwie 20-letniego Karela Hauschke, który wkrótce potem stanie się prawdziwą legendą czeskiego Adršpachu. Hauschke wspominał po latach, że nikt nie chciał ze Studničką pójść na takie szaleństwo. Był wrzesień 1960 roku. Mieszkali w Schronisku pod Rysami, skąd schodzili pod ścianę. Dnia 19 września podjęli pierwszą próbę. Napotkane trudności wymuszały na nich jednak ciągłe poruszanie się ukosem w prawo przez ścianę. Ostatecznie zbliżyli się do drogi Orłowskiego, a po wykorzystaniu zjazdu wahadłowego, dotarli do niej i nią wyszli ze ściany. Wrócili 22 września i po przejściu większości nowoodkrytej drogi, postanowili jakoś przebić się w lewo przez pas przewieszek, który za pierwszym razem doprowadził ich do ślepego zaułku w pobliżu drogi Orłowskiego. Udało im się to, dzięki wykorzystaniu kilkumetrowej przewieszonej rysy nad nyżą, na którą albo za pierwszym razem nie zwrócili uwagi, albo uznali, że dalszy ciąg skośnie w prawo pozwoli im dokończyć drogę. Po przejściu wspomnianej rysy dotarli do wielkiego (ok. 50m w pionie) zacięcia wyjściowego prowadzącego wprost na taras Galerii. Za pierwszym razem przejście nowego terenu zajęło im 5 godzin, za drugim całość do tarasu 12 godzin. Drogę dedykowali ich wspólnemu przyjacielowi Beranowi. Pierwsze zimowe przejście drogi miało natomiast miejsce już pół roku później. Dokonał go, w trakcie dwudniowej wspinaczki, nie kto inny, a sam Studnička tym razem w towarzystwie Pavola Černíka. Jak można przeczytać na łamach Taternika, ten doborowy zespół zginął niestety wkrótce na Kaukazie: „Radosny bilans został w roku 1962 zmącony tragicznym wypadkiem, jakiemu ulegli dwaj członkowie czołówki alpinistycznej Czechosłowacji. Pavel Černík i Zdeněk Studnička, przy próbie pierwszego wejścia nową drogą w pn. ścianie Szchary w Kaukazie. Obaj oni w 1961 roku dokonali pierwszego czechosłowackiego wejścia wsch. ścianą Grand Capucin w Alpach”. Nowa, trudna droga na Galerii z całą pewnością zwróciła uwagę polskich taterników, szczególnie że informacja o niej została opublikowana w Polsce dość szybko, gdyż już w grudniu 1961 roku (Taternik 1961/4). Pechowo jednak nie trafiła do tomu 10 przewodnika Paryskiego, gdyż… opis został dostarczony po prostu zbyt późno. Nie mam pojęcia, ile mogło być przejść w pierwszych latach, ale drugie i trzecie zrealizowali Polacy. Najpierw Andrzej Mróz z Krzysztofem Zdzitowieckim (7-8.8.1962), a chwilę później Bernard Uchmański i Jerzy Wachowicz (28-29.8.1962). Co ciekawe oba przejścia były dwudniowe. Niedługo później, bo w 1964 roku, doszło niestety na drodze do wypadku śmiertelnego. W gigantycznym załamaniu pogody zmarli z wyziębienia lub po prostu utopili się w strugach lodowatej wody Krystyna Lipczyńska i Henryk Horak. Od tego dnia droga ma złą sławę, która trwa do dziś. Faktem jest, że prowadzi najbardziej mokrą i zalewaną przy każdej okazji połacią ściany. Realnie rzecz biorąc, jest tak jednak na wszystkich drogach od Ďuran – Pochylý począwszy po lewej stronie, przez Komin Łapińskiego-Paszuchy, Centralne Zacięcie, Studničkę po Komin Stanisławskiego. Specjalnie nie wymieniam Orłowskiego oraz Filara Centralnego, gdyż one właśnie bywają relatywnie suche i mniej narażone. Jednak jakżeż nietypowy wypadek zdarzył się właśnie na drodze Studnički, która to przecina również Centralne Zacięcie uważane wszem i wobec za podstawowe odwodnienie całej Galerii Gankowej. Realia są jednak nieco bardziej skomplikowane. Według moich obserwacji dwa podstawowe odwodnienia tarasu to: przewieszona ściana (czyli wcale nie formacja wklęsła o dziwo) tuż na lewo od górnego końca Komina Łapińskiego-Paszuchy (zalewa górę drogi Ďuran – Pochylý oraz dół Ła-Py) oraz ciąg zacięć w środkowej części ściany między Kominem Ła-Py a białymi płytami na prawo (których prawym skrajem prowadzi Orłowski). Specjalnie piszę ciąg zacięć, bo uważam, że nazwa Centralne Zacięcie (od drogi Centrálny kút) wprowadza od dekad w pewien drobny błąd odbiorców. Sugeruje wprost, że istnieje jedna podstawowa formacja wklęsła przecinająca zapewne większą wysokość ściany, stanowiąca podstawowe odwodnienie. Pod ścianą jednak okazuje, że wcale nie jest łatwo ją wskazać. Powód? Obserwacje ściany przy dobrym oświetleniu wykazują istnienie dwóch równoległych ciągów zacięć. Lewy, bardziej jednolity, to pierwszy na prawo od Komina Ła-Py. Przecina prawie całą wysokość ściany i jego środkową częścią prowadzi hakowy do dziś wariant do drogi Studnički, czyli Kalla-Kiełkowski z 1971 roku. Drugi leżący nieco na prawo utożsamiany jest nazewniczo z Centralnym Zacięciem, bo nim prowadzi droga Centrálny kút. Problem w tym, że zaczyna się on jakieś 60m pod tarasem Galerii… Oczywiście przy odpowiednim stanie wód zasilany jest przez przewieszki z innego leżącego nieco na prawo zacięcia, które to… jest zacięciem wyjściowym na drodze Studnički, jednakże w normalnych okolicznościach odwadniane jest ono dużo bardziej na prawo i łączy się hydrologicznie z Centralnym Zacięciem dopiero w jego dolnej części. Z drugiej strony część wód z lewego ciągu zacięć przedostaje się niżej do Centralnego Zacięcia. Czy to wszystko jest w ogóle ważne? To zależy. W mojej ocenie jest ciekawe, bo po pierwsze podważa nieco (ale tylko nieco) ideę Centralnego Zacięcia jako jakiejś dominującej w ścianie formacji, a po drugie pokazuje, że zacięcie wyjściowe Studnički to… właśnie jeden z podstawowych cieków całej ściany. Co do przebiegu samej drogi. Oryginalny opis przetłumaczony na język polski oraz schemat znajdziemy w Taterniku 1964/1. Współczesny schemat oraz krótki opis, oba autorstwa Artura Paszczaka, w Azero nr 21. Jest oczywiście jeszcze schemat na stronie tatry.nfo.sk. Docelowo muszę przyznać, że przebieg nie jest zbyt skomplikowany poza… ostatnim wyjściowym zacięciem, które stanowi historycznie największa zagadkę, ale o tym później. Formalnie droga startuje „gdzieś” na lewo od Orłowskiego. Opisu pierwszego wyciągu w zasadzie nie ma, albo raczej jest tak lakoniczny, że w zasadzie każdy musi sobie sam znaleźć przejście. No bo jak inaczej odczytać zdanie: „filarem na lewo od początku drogi Orłowskiego w górę 50m (V)”. Filar istnieje, to fakt, jest do tego dość szeroki, to drugi fakt. Reszta pozostaje w gestii każdego zespołu. Stąd też istnieją w dostępnych źródłach zarówno sugestie by podejść pod start Łapińskiego-Paszuchy i stamtąd kierować się skośnie w górę w kierunku Orłowskiego, jak i takie by w ogóle się nie przejmować tym pierwszym wyciągiem, tylko po prostu przejść pierwsze 50m Orłowskim i dopiero wtedy udać się skośnie w lewo. Zapewne istnieje też jakaś opcja po środku. Tak czy siak, według mnie nie ma to żadnego znaczenia, więc postanowiliśmy nie tracić czasu na szukanie „nieopisanego”, tylko wystartowaliśmy Orłowskim. Uznaję to rozwiązanie za najbardziej logiczne. Po pierwszym długim wyciągu (niedużo nad ścianką V+) drogi się rozchodzą. Orłowski wkrótce skręca skośnie w prawo, Centrálny kút prosto w górę do „prawego płytowego zacięcia”, natomiast Studnička skośnie w lewo do „lewego płytowego zacięcia”. Drugi wyciąg jest intuicyjny i po prostu trzeba iść na azymut do podstawy widocznego cały czas wspomnianego zacięcia. Ten skośny wyciąg pokonuje jednak bardzo dużo metrów poziomo i dopiero pod sam koniec nagle dociera się pod „skośne zacięcie” z oryginalnego opisu, które to jest mocno leżące i w sumie bardzo krótkie (a opis mówi od startu filarem w górę i w lewo skośnym zacięcie, czyli dwa 50m wyciągi w jednym zdaniu). W ten sposób dociera się pod „lewe płytowe zacięcie”, na którego początku nagromadzone są duże mocno niepewne bloki. Tuż nad nimi zacięcie się pionizuje na krótkim odcinku, jednak drogo omija to miejsce lekko od prawej strony (VI-), wyżej natomiast zacięcie się kładzie i ułatwia, a po chwili pojawia się możliwość pójścia w prawo lekko wznoszącą się półką na ograniczający je filar. Dalszą częścią zacięcia prowadzi w górę wspomniana już wcześniej nieuklasyczniona do dnia dzisiejszego droga Kalla-Kiełkowski (która w sumie jest swoistym prostowaniem Studnički). Kolejny odcinek bywa mylący, co pokazują historie niektórych zespołów z przeszłości. Otóż po dotarciu na filar istnieje możliwość bardzo łatwego obniżenia się na dno „prawego płytowego zacięcia” z drogą Centrálny kút, jednakże nie należy tego robić, gdyż wówczas powrót na właściwą drogę nie będzie ani łatwy, ani bezpieczny. Od stanowiska należy podejść filarkiem w górę do miejsca, gdzie wrasta on w ścianę. Tam właśnie zaczyna się prowadzący w prawo niezwykle spektakularny 8m trawers na dno „prawego płytowego zacięcia” (doprowadza do niego kilkanaście metrów wyżej, niż wspomniany przed chwilą łatwy dolny trawers). Oryginalnie odcinek ten wyceniono na VI TH, jednakże współcześnie jest tam o wiele łatwiej. Na schemacie w AZero jest tam V+. Ja się osobiście czułem bardziej jak na V, choć warto wspomnieć, że było tam prawie sucho (padał jedynie mikro „deszcz” z przewieszek u góry). Po drodze mnóstwo haków (różnej jakości) oraz możliwość zakładania własnej protekcji z najmniejszych mechaników. Po trawersie należy przekroczyć zacięcie i pojawia się pewna zagwozdka. Opis mówi by iść „z zacięcia w prawo niemal poziomą rysą pod stropem przewieszki (V)”. Problem w tym, że jak pójdzie się w prawo to trawers jest płytowy, niezbyt łatwy i… nie jest się jeszcze wcale pod stropem przewieszki. Zatem trzeba wbrew opisowi jednak grzecznie podejść pod strop i wówczas już wszystko się zgadza. W ten sposób na wygodnej platformie („balkon z zębem skalnym”) kończy się naprawdę niesamowity, choć nietrudny, diagonalny wyciąg. Kolejny startuje krótkim zacięciem skośnie w prawo (a nie przewieszonym zacięciem na wprost, które jest odwodnieniem zacięcia wyjściowego), nad którym dociera się do sporej nyży. Zacięcie to oryginalnie ma wycenę VI, ale realnie jest V (tak samo wycenił je Artur). Wspomniana nyża to ważne historycznie miejsce, gdyż podczas pierwszej próby autorzy drogi poszli z niej dalej skośnie w prawo „rozwartym zacięciem”, co ostatecznie doprowadziło do wymuszonego zjazdu wahadłowego do Orłowskiego. Podczas docelowego przejścia wybrali jednak rysę przecinającą strop nyży. We współczesnych opisach i schematach to „szeroka rysa” za VI. Z wyceną się w pełni zgadzamy. Krótka forma, ale dość unikalna jak na Tatry (zgodnie z sugestią Artura cam nr 3 przydatny). Co ciekawe w oryginalnym opisie istnieje też wariant startujący rozwartym zacięciem na prawo i powrót trawersem w lewo do rysy nad trudności, ale… nie wygląda jakoś zachęcająco. Artur w 2013 roku napisał: „Droga okazała się bardzo przyjemna, z dobrą asekuracją i do pewnego momentu wydawała się zupełnie przystępna.”. Zgadzamy się z tym w pełni, a miejscem tym jest półka nad przewieszoną rysą, leżąca na prawo od podstawy zacięcia wyjściowego. Innymi słowy do tego miejsca wszystko jest jednoznaczne, a różnice w pojawiających się wycenach są w pełni w granicach normy. Natomiast wyjściowe zacięcie to już zupełnie inna liga problemów. Większość z nielicznych dostępnych relacji wspomina, że dzieją się tam „dantejskie wodno-szlamowe sceny”. My decydując się na przejście w ramach warunków „stulecia”, łudziliśmy się, że może będzie „prawie sucho” i naprawdę nie wyglądało to źle, przynajmniej pod tym kątem. Na starcie istnieją dwie możliwości. Oryginalnie należy zejść w lewo w dół jakieś 4m do podstawy zacięcia (niżej urywa się wspomnianym wcześniej przewieszonym zacięciem), po czym startując jego lewą ścianką do niego wejść. Druga opcja to trawers ze stanowiska prosto do zacięcia (na pewno sporo trudniejsza). My wybraliśmy pierwszą, której drobną wadą jest to, że nie należy się wówczas za bardzo asekurować (nie żeby było łatwo), bo przegięcia na linie mogą zacząć wyraźnie przeszkadzać. Tak czy siak ostatecznie ląduje się w zacięciu. Po prawej bardzo gładkie płyty, po lewej bardzo pionowe żeberko (z jakąś pętlą, zapychową?). Na schemacie z AZero widnieje tam VI+, a na schemacie oryginalnym… V. Różnica mocno nieoczywista. Chwyty były mokre, ale woda zacięciem nie płynęła. Nie ukrywam, że byłem dość zaskoczony, gdy okazało się, że zacięcie to jest rzeczywiście V, choć wspinacze z tamtych lat lubili wyraźnie zaniżać. Pytanie zatem skąd VI+? W opisie słownym w AZero jest: „płytą zacięcia w górę (zapewne w suchych warunkach można też iść dnem – jest dobra rysa)”. To by wyjaśniało podwyższenie wyceny, gdyż płyta na prawo jest naprawdę gładka. Jednakże schemat z AZero wycenę VI+ pokazuje w sumie na dnie ścieku wodnego, czyli w samym zacięciu. Jestem przekonany, że to przekłamanie samego schematu, a wysoka wycena związana jest jednak z omijaniem „ścieku” płytami po prawej. Niezależnie od przyjętego wariantu ostatecznie trafia się do zacięcia nieco poniżej miejsca, gdzie ono wyraźnie staje dęba (przy luźnych blokach na dnie) i wizualnie bardzo mocno przypomina, co zauważył Artur, Zacięcie Czarnej Płyty oraz zacięcie na Lewych Pająkach (obie drogi również na Galerii Gankowej, oba zacięcie z wycenami VI+/VII-). Uważam, że również od tego miejsca, ludzie chodzą naprawdę na różne sposoby. Dno zacięcia nie wygląda zachęcająco, ale niektórych pewnie kuszą rządki (zupełnie bezużytecznych współcześnie z powodu zalegania w wodzie przez większość roku) haków (zapewne głównie z przejść hakowych). Oryginalny opis mówi by po przejściu zacięcia za V wejść na lewą jego płytę i minąć dwa gzymsy (półki). Dokładnie tak to wygląda w praktyce i zgodnie ze schematem z Azero przechodzi się między nimi ich lewym skrajem. Wyżej pojawia się pewna rozbieżność. Oryginalnie należy wrócić w prawo do zacięcia (wycena oryg. VI TH), po czym nim krótko w górę i skośnie w lewo na półkę 5m pod tarasem Galerii. Nam to się zupełnie nie wydawało logiczne, więc poszliśmy dalej w górę a mały okapik minęliśmy łukiem od prawej w lewo docierając wkrótce na tę samą półkę (znajdującą się na lewo od małego zęba skalnego). Wydaje się, że ten nie do końca oryginalny, ale za to bardzo sensowny sposób przejścia, mniej więcej został odwzorowany na schemacie w AZero. Podana wycena to VI, nam bliżej do VI-, ale nawet jeśli, to bez wątpienia ciągowego. Problem z tym wyciągiem jest jeden i zwrócił na niego uwagę już Artur. Asekuracja jest tam bardzo wymagająca, a pomimo dużej liczby haków ich stan w wielu przypadkach nie pozwala nawet na oszukiwanie samego siebie. Innymi słowy jest to bardzo poważny wyciąg (nawet na sucho, bo takie mieliśmy warunki), który poza samym dotarciem na górną półkę pokrywa się z przebiegiem oryginalnym. Analiza zdjęć z przeszłości wykazuje, że zespoły różnie tam chodzą, często jednak, przynajmniej fragmentarycznie dnem zacięcia. Nam trudno sobie wyobrazić by istniał łatwiejszy i bardziej suchy sposób przejścia niż wyżej opisany. Ostatni wyciąg to około 5m w pionie terenu do skraja Galerii. Warto jednak zostawić sobie to na niezależną długość liny. Wprost nad półką widoczne jest mocno przewieszające się zaciątko z hakami. Nie mam wiedzy o klasycznej wycenie, być może to hakowe rozwiązanie problemu „wiecznie zalanego” właściwego zaciątka końcowego (które po prostu kończy wspominane wielokrotnie 50m zacięcie wyjściowe). Oryginalnie idzie się więc z półki w prawo wokół małej (niebezpiecznej) turniczki (zęba skalnego) i dociera do 4m zaciątka, którym prawdopodobnie zazwyczaj po prostu cieknie wodna z wszelkimi dodatkami. W zastanych, niemal suchych warunkach, świadczyły o tym gigantyczne trójwymiarowe poduchy mchów na lewej ściance. Chyba nigdy jeszcze czegoś takiego w tatrzańskiej ścianie nie widziałem. Zacięcie wygląda dość sprężenie, ale wycena IV+ z Azero jest według mnie adekwatna. Po dotarciu na taras pozostaje kilkadziesiąt metrów do dobrych bloków asekuracyjnych. Wydaje mi się, że naprawdę warto tak podzielić ostatnie dwa wyciągi, gdyż w innym przypadku osoba idąca jako druga będzie przez dłuższy czas narażona na ewentualne kamienie ściągane z tarasu przez wybierane liny. Podsumowując, o przejściu Studnički myślałem mniej więcej od 14 lat, ale groźne wodno-szóstkowe historie mnie dość skutecznie zniechęcały. Tegoroczny, zresztą coroczny pobyt pod Galerią, szybko uświadomił nam jednak, że ten sierpień był zupełnie wyjątkowy i tak suchej Galerii to my jeszcze nie widzieliśmy. Czy droga jest warta zrobienia? To wyjątkowo trudne pytanie. Na pewno wszystko zależy od stanu zamoknięcia. W średnich warunkach myślę, że nie jest warta poświęcenia. W dobrych natomiast to piękna linia, która w genialny sposób przebija się diagonalnie przez nieporównywalnie trudniejsze formacje stanowiące trzon środkowej części ściany. Gdyby nie stan haków w zacięciu wyjściowym oraz równoczesne ograniczone możliwości asekuracji własnej, to byłaby to dodatkowo droga akceptowalna pod względem bezpieczeństwa. Jest jednak, jak jest, no i raczej to się nie zmieni, więc idąc trzeba mieć świadomość, że ostatni wyciąg nie należy do bezpiecznych. No chyba, że ktoś uwielbia się oszukiwać i wpinając się do każdego skrajnie złego haka po drodze, poczuje się jak na wschodniej Mnicha :). A na poważnie, zgodnie z opinią Artura, haki według mnie obowiązkowe. Sami nie używaliśmy, ale naprawdę nie chciałbym ich tam nie mieć ze sobą, gdyż w razie problemów (a akurat tam wcale nie jest to aż tak mało prawdopodobne) mogą okazać się wprost niezbędne.
Who:
Ilona (KW Sakwa), Greg
Post date:
2025-08-25