Jak nitów usuwanie pogrąża w niesławie i dlaczego ich dodawanie nie jest równie surowo traktowane
Nigdy nie byłem zwolennikiem spitów i wierceń w Tatrach. Choć muszę przyznać, że z lubością z nich niejednokrotnie korzystałem, a gdy nie miałem takiej możliwości, to bywało, że tęsknie o nich marzyłem. Niemniej taternictwo jak dla mnie jest czymś, co wykracza daleko poza sportowy aspekt wspinania, czy poza sportowy charakter niektórych dróg wspinaczkowych. Taternictwo w moim rozumieniu daleko bardziej jest związane z samą przyrodą, dzikością i niedostępnością, a więc ze swej natury powinno niejako odrzucać sztuczne ułatwienia, a ostatecznie minimalizować korzystanie z tychże.
Oczywiście rozwój taternictwa, wspinaczki samej w sobie, doprowadziły w dużym stopniu do rozwoju sztucznych technik, począwszy od wykorzystania jako stopnia pętli zawieszonej na haku, po regularne wiercenie boltów w celu popularyzowania dróg, czy dla wzmocnienia wątłej psychiki. To de facto doprowadziło do pewnej degradacji, nie tylko środowiska naturalnego, ale samej wspinaczki klasycznej, jak i taternictwa rozumianego w ten sposób, jak to przedstawiłem na początku.
Patrząc w głąb udręczonych Tatr przez pryzmat ostatnich dekad, tego co się w tym czasie działo w ich głębiach, od umasowienia ruchu turystycznego, przewodnicką samowolkę wiertniczą na popularnych ŁATWYCH drogach, poprzez taternickie harce ze spitownicą, niczym nieograniczane, przez nikogo nie potępiane, po doprowadzenie do boiskowego charakteru wielu tatrzańskich wspinaczkowych klasyków, czy upstrzenia Kazalnicy i jej okolic setkami nitów dla kilku filmowych ujęć, można jedynie nad Tatrami zapłakać. Z tej perspektywy obecna wrzawa wokół spitów (czy też ich braku) na Zadnim Kościelcu może wywołać tylko zdziwienie. Zaś ukaranie kogoś za inicjowanie wycięcia żelastwa odebraniem uprawnień instruktorskich, w tym kontekście jest chyba jakąś aberracją, albo szaleńczą nadgorliwością PZA. Tegoż PZA, które w kwestiach urągających etyce, rzeczywiście łamiących zasady etyki, kłócących się z ideą taternictwa nie tylko nie zabrało głosu, ale oślepło i ogłuchło. Czyżby dlatego, że dotyczyło to bezpośrednio osoby z zarządu PZA?
Osobną i jak dla mnie niemal abstrakcyjną kwestią jest sama możliwość cofnięcia uprawnień z powodu jakiegoś jednostronnego (PZA-owskiego) uznania czyjegoś zachowania za nieetyczne. W moim rozumieniu ów instruktor otrzymując uprawnienia był oceniany z umiejętności przekazywania swojej wiedzy teoretycznej, praktycznej, czy kwalifikacji dydaktycznych. Nikt nie ocenia moralności tego czy każdego innego instruktora wydając mu uprawnienia. To trochę tak jakby zabrać komuś świadectwo maturalne, za przekroczenie prędkości, czy mówienie nieprawdy. Może to i słuszny kierunek naprawiania świata, ale jednak szaleńczy.
Przypomnę własny artykuł o spitowaniu sprzed dekady, który jedynie uświadamia, że „problem spitów” nigdy się nie zdezaktualizował, jak też prawdopodobnie nigdy nie zostanie rozwiązany. Natomiast wszelkiej maści sędziowie w cudzej sprawie, znawcy spitowego zagadnienia, czy internetowi eksperci od wszystkich tatrzańskich zagadnień, są jak klocki domina, które po dotknięciu jednego, pociągają za sobą kolejne klocki / głosy, powtarzające czyjeś inne opinie, tylko dlatego by nie brakło właśnie ich wypowiedzi. Na tym tle warto przywołać słowa jednego z autorów Porozumienia Tatrzańskiego.
Na koniec podzielę się drobną refleksją, która niech będzie pewnego rodzaju konkluzją tego osobliwego wydarzenia. Mianowicie sprawcy owego spitowego zamieszania, jak przystało na współczesnych taterników, swoje czyny ogłosili i rozgłosili, spodziewając się uznania, a może nawet jakiejś powszechnej pochwały. Uznali, że jak się już coś robi, to trzeba to koniecznie roztrąbić, by nie zostać zapomnianym, by ewentualnych zasług nie przypisano komuś innemu. Tymczasem sprawa przybrała nieoczekiwany dla nich obrót. Mimo wycofania swojego wpisu, mleko się rozlało, masowym i obrzydliwie podłym potępieniem ich zalano. To właśnie wydaje mi się znamienne, niejako symbolicznie ukazujące współczesne taternictwo. Mianowicie, że trzeba się chwalić wszystkim, bo a nuż trafi się ktoś, u kogo zyska się uznanie, natomiast konsekwencje wcale nie muszą być przemyślane.
Tekst i zdjęcia Adam Śmiałkowski
